w kamiennych studniach
wypełnionych kwasem
odchodami czarnych ptaków
rodziły się potwory
ludzkich namiętności
zaślinionych uśmiechów
fałszywych życzeń
na nic promienie słońc
cudowne tęcze lazurowych nieb
na śmietnikach pustych miast
tupały buty karabinów
szły armie nienawiści
z wściekłymi oczami
pod stalowymi hełmami
niosąc na sztyletach zła
zatrute jadem modlitwy
do bogów wymyślonych
z lęku przed karą